Czas podsumować to, co działo się w sezonie konwentowym 2014.
Dla tych, co średnio rozumieją moje podejście do tematu, sezon konwentowy zwykłem liczyć od Pyrkonu do Poznańskich Dni Fantastyki (przez co część osób kojarzy mnie jako część fandomu z Poznania). W tym roku okazało się, że zawitałem na kilka konwentów, które nie były na mojej liście. Co więcej, zgodnie z danym na nich słowem sezon 2015 zacznie się znacznie wcześniej niż planowałem. Moje gardło boli na samą myśl.
Pyrkon 2014 - rave, wild party.
Największy konwent w Polsce, jeden z największych w Europie, ponad 20 tysięcy uczestników, ekipa orgowska, która jest w stanie opanować tabuny ludzi i odwieczny problem z brakiem miejsca. Poza tym, że dwa razy była konieczność ewakuacji sali (za dużo ludzi, za mało przestrzeni) i pojawiła się pierwsza z moich psycho, wspominam Pyrkon wyjątkowo ciepło. Nowi znajomi, nowe tematy prelekcji, surfowanie na tłumie, dzikie pogo na Percivalu. Znajoma, która po dzień dzisiejszy wypomina mi, że patrzyłem się jej na IDka (a jak mam wiedzieć jaka ksywa?) zamiast się od razu przywitać. Do tego skakanie z pociągu na swej stacji domowej. To był wyjątkowo udany konwent, nawet jeśli dano mi 40 lat na karku. Cóż, czasy gdy byłem piękny i młody minęły dawno temu.
Xsiokon - Gniezno i szlak masoński.
Ciężko nazwać konwentem dwie prelekcje (w wersji rozszerzonej) na zaproszenie klubu z Gniezna. Trzeba przyznać, że jak na imprezę robią na szybko, z jednym powieszonym plakatem to frekwencja była zacna. Około 40 osób, część nawet przyjechała specjalnie z Poznania. Ciekawie było przyjechać, zrobić prelekcje a potem zwiedzić dawną stolicę Polski. Co prawda szlak masoński oznaczony jest tak, że albo wie się dokładnie czego szukać albo się zgaduje, ale nie można mieć wszystkiego. I czuję, że w lutym znów zawitam do tego miasta, tym razem na pełnoprawnym konwencie.
Szczeciński Dzień z Fantastyką - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.
Ten moment w którym w znacznie większym mieście na konwencie jest mniej osób niż na Xsiokonie to moment w którym człowiek orientuje się, że coś poszło nie tak. Na pewno reklama, na pewno danie namiarów i na pewno zaproszenia. Impreza okazała się zasadniczo kameralną, jednak porażką. Może za rok będzie lepiej?
Wrocławskie Dni Fantastyki - bo dojazd musi boleć.
Z jednej strony sprawnie zorganizowany konwent w ciekawej lokalizacji, z drugiej strony dojazd potrafił zabrać półtora godziny. Dla osób bez samochodów uczestnictwo w ostatnich godzinach programu wiązało się z brakiem wygodnego powrotu do noclegowni. Prelekcja o symbolice, z prezentacją (w złym formacie, aby było weselej) wyszła nieco zbyt chaotycznie, za to prelekcja "o północy" wyszła niezwykle merytorycznie i elegancko. Czy odwiedzę miasto mostów, którego wybitnie nie lubię? Może, jednak nie stoi ono wysoko na mojej liście.
Copernicon - lans, bans i świetna komunikacja.
Konwent, który raczej należy do mniejszych niż większych, w mieście które kojarzy się z morderczą kostką brukową na rynku i moherem. Mimo to orgowie z którymi dało radę załatwić wszystko (w tym większą salę) od ręki czy szarfy dla Macek. Gra miejska, w której miałem przyjemność pomagać, okazała się świetną zabawą dla wszystkich. Do tego nowe znajomości, zaproszenie na Toruńskie Dni Fantastyki (które są przed Pyrkonem 2015) z którego na pewno skorzystam. No i położenie konwentu wyjątkowo dogodne. Pierwsza prelekcja, gdzie faktycznie bez prezentacji nie dało rady i za pomoc w przygotowaniu serdecznie dziękuję Cathii.
Poznańskie Dni Fantastyki - koniec sezonu.
Klasycznie kończę sezon w Poznaniu, na imprezie która odbywa się na Zamku (najbardziej klimatyczne miejsce w tym roku, w dodatku sale przystosowane do prowadzenia prelekcji). Z ciekawostek, to padło zapewnienie o auli na Pyrkonie 2015 (na co mam pół sali świadków) a orgowie zapomnieli, że prelekcja Supernaturalowa ma dwie godziny. Niemniej konwent uważam za udany, mimo że nie dałem rady dotrzeć na imprezę (za co wszystkich, z którymi miałem się napić serdecznie przepraszam).
Gdzie mnie nie było i gdzie będę za rok.
Zwykle można mnie złapać na Polconie, jednak w tym roku ani nie było zaproszenia, a sama lokalizacja była tak odległa, że nie opłacało się tam tłuc. Niestety, jeśli ktoś mieszka w mieście paprykarza i upadłej stoczni to czasami ma 12h w pociągu na konwent. Z tego samego powodu nie jestem w stanie odwiedzić Falkonu, mimo że miło wspominam ten na którym byłem (i gdzie w czasie prelekcji traciłem przytomność z racji zapalenia płuc, a ludzie nie dali wejść osobie po mnie do sali). GeekDay w Szczecinie zasadniczo nie był dla mnie kuszący, poza tym orgowie dali mi wstępnie błędną datę(kolidującą z Coperniconem) i nic na niego nie przygotowałem. Cóż, zamiast mnie były osoby którym udało się mieć pustą salę, podziwiam.
Na pewno w przyszłym roku odwiedzę Gniezno i Toruń, oczywiście będę na Pyrkonie i Coperniconie. Czy odwiedzę Polcon w Poznaniu? Oczywiście, że tak! Czy będę dalej działać w szczecińskim Artefakcie? Z pewnością tak, w końcu obiecałem zrobić grę miejską. Z pewnością będzie też druga edycja Xsiokonu, pytanie w jakim mieście. I możliwe, chociaż nie obiecuję, że wydam tę cholerną książkę.
No comments:
Post a Comment