Sunday 27 July 2014

Maski

Notka, która dojrzewała w moim łbie przez dłuższy czas ale w końcu pewne sprawy dały kopa mej leniwej psychice. Będzie osobiście i mało przyjemnie.
Każda znana mi osoba nosi maskę, mniej lub bardziej zgodną z jej naturą. Czasami są to maski delikatne, jak makijaż, czasami to grubo ciosane pancerze, mające chronić nas przed jebaną ludzkością. Teoria człowieka-aktora wywodzi się z antycznej Grecji i jeśli ktoś jej nie zna to ubolewam nad jego ogólnym brakiem wiedzy podstawowej. Dlatego inaczej postrzegają nas ludzie, których znamy od dziecka a inaczej znajomi z pracy (czy szkoły).
Co jednak jest ważne w jednej z najstarszych teorii na świecie? To, że nie jesteście w stanie nigdy poznać drugiej osoby, ba nawet ona sama nie jest w stanie siebie znać. Bo pierwsza maska, jaką zakładamy to ta dla samego siebie. To właśnie ją widzicie w lustrach i uważacie za siebie. To ona jest jedną z najważniejszych tarcz jakie posiadacie. Następna maska, która się nosi to ta dla naszych najbliższych, niekoniecznie dla rodziny. To nasze zalety, to co jest według nas poprawne. Jest też maska dla wrogów, czyli to co ma przerażać, nasze wady. Dalej idzie rola społeczna, moda społeczna (dżendeeer) i oczekiwania. I co można z tym wszystkim zrobić? Ano niewiele, bo sam fakt, że wiemy jak wyglądają nasze maski niewiele zmienia. Dopiero kiedy dana osoba widzi nas innymi niż do tej pory to oznacza zmianę. Czasami, gdy ktoś odpowiednio długo się stara to jest w stanie widzieć nas lepiej niż my sami, całkowicie bez maski. Ostateczne zaufanie, które zdarza się niezwykle rzadko. Takich osób jestem w stanie wymienić może trzy, z czego nie wszystkie wiedzą wszystko.
W końcu, ktoś kto wie o nas wszystko jest kimś, kto może nas zranić bardziej niż nasze własne lęki, demony oraz niespełnione nadzieje.