Saturday, 24 May 2014

Bo gry to poważna sprawa...

Co jakiś czas odpalam sobie gierkę i gram, zresztą nie różnię się pod tym względem od większości moich znajomych. Czasami jest to coś dla jednego gracza, częściej coś multi, czy to LoadOut czy LoL czy inne wynalazki (EVE bo to gra dla największych skurwieli wśród graczy). I co jakiś czas obserwuję ludzi, dla których gry są połączeniem religii, seksu, dragów i sensu życia. Smutnych ludzi z włochatymi dłońmi.

Chciałbym napisać, że rozumiem takie podejście ale nie da się. Wiadomo, gram tak aby w miarę możliwości wygrać, raz lepiej a raz gorzej. Jednak nie mam w zwyczaju miotać kurwami na prawo i lewo, obwiniając każdego o to, że gra nie idzie. Co więcej, nie mam zwyczaju nawet siedzieć nad stronami gdzie są opisywane taktyki innych graczy. Mechanika gry, owszem, tego się uczę (w sumie dotyczy to tylko EVE), jednak nic więcej. Transmisje wszelkiej maści "sław" z YouTube uważam za równie nudne jak relacje z tego jak rosną grzyby. Rozumiem, są różne gusta, jedni lubią muzykę, inni słuchać rymowanek machając łapą w przydużym ubraniu. Jednak cały kult Gamerów (bo nawet nie wypada napisać Graczy, w końcu to są Gamerzy a granie to sport) jest dla mnie po prostu pocieszny. Czemu?

Tru pro gamer z KotBurgera

Spójrzmy najpierw na zachowanie ludzi w większości masówek: masa bluzgów, wyłażenie z gry (ragequit chociaż foch lepiej pasuje) bo ktoś ubił nasze piksele. A takie ładne były, amerykańskie. Do tego obelgi. Od razu uprzedzam "bo tak jest tylko w LoLu", jak wieki temu łupałem w StarCrafta to takie same teksty leciały. Podziwiam ludzi, dla których przegrana gra jest tragedią.

Ultra pro gamer z okrzykiem bojowym
Patrząc z boku, fanatyzm niektórych graczy jest rozkosznie pocieszny. Po pierwsze usiłują przekonać wszystkich, że ichnie turnieje to sport (a pardon, e-sport), gdzie definicja wymaga aby był wysiłek fizyczny. Granie na kompie jest sportem w takim samym stopniu jak granie w szachy, używa się nawet podobnych zestawów mięśni (różnica jest taka, że grający w szachy mają szacunek do przeciwnika). Kolejny przykład pocieszności do podniecanie się stawkami w tych grach. Drogie dzieci, jeśli porównacie wygrane w turniejach w choćby i najpopularniejszego LoLa do wygranych w pokerze (może być przez neta) to się zdziwicie. Milionowe turnieje to pikuś (a dziesiątki tysięcy w EVE wysadza się dla zabawy, gracze w EVE to inny gatunek, np. są pomocni dla nowych), więc serio nie rozumiem czym się jarać? Że dzieciak, który wygląda tak że nawet jego własne ręka nie chce się z nim ruchać, umie grać na kompie? Co innego ma umieć? Śpiewać?

Oczywiście zaraz ktoś wyskoczy z tekstem, że piszę tak bo nie umiem grać. Grać umiem na tyle, aby sprawiało mi to przyjemność. Co więcej ostatnimi czasy gram dosyć regularnie, jednak nie uległem mentalnej rzeżące, aby podnosić hobby do rangi religii. Dalej wybieram dobry seks nad ciekawą grę i nie jestem w stanie pojąć osób które nie umieją cieszyć się grami. Bo te całe spiny, darcie mordy i okrzyki zabijają przyjemność z grania. Tworzą chorą atmosferę, napięcia i inny syf. To tylko gra, jak tego nie rozumiecie to niestety ale powinniście mieć zakaz.

No comments:

Post a Comment